sobota, 5 października 2013

Czerwiec-cholera,nudno,wszystko do dupy.../Rozdział I/

18.06
Ze znudzeniem, wyjęłam z uszów, czarny kabelek, który przez połowę lekcji matematyki, dostarczał mi jedyną rozrywkę, w postaci płynącej z niego muzyki i spojrzałam hardo na nieco otyłą siwowłosą matematyczkę w obcisłym, różowym sweterku i spódnicy, koloru zgniłozielonego. 
- Czego znowu?- warknęłam podenerwowana, marszcząc gniewnie czoło. 
- Nadia, ty się wreszcie opamiętaj! Nic na lekcjach nie robisz, pyskujesz w dodatku, gdy zwracam Ci uwagę, ja się dziwię, że ty jeszcze nie powtarzałaś ani razu klasy! Bo z twoim zachowaniem, powinnaś siedzieć w murach tej szkoły na zawsze lub już dawno j...
Przerwał jej głośny, niepohamowany śmiech, który wydobył się na gwałt z moich ust. Miałam gdzieś, że taką reakcję mogę wreszcie naprawdę wylecieć z Gimnazjum nr.50. W tym momencie nic mnie nie obchodziło. Buchnęłam niepohamowanym śmiechem i spojrzałam kątem oka na moją przyjaciółkę, Sarę. Na jej twarzy malowało się przerażenie i strach. O mnie.
- Nadia, przestań...-usłyszałam cichy, błagalny szept blondynki i dotyk jej ręki na moim ramieniu. Strąciłam ją szybko,zirytowana, z mojego ramienia i posłałam w stronę szarych oczów zdenerwowane spojrzenie.
- Oh, zamknij się!- warknęłam, w stronę nauczycielki, która tym swoim irytującym, piskliwym głosikiem chciała mi coś powiedzieć.
W klasie zapadła grobowa cisza.
Uniosłam w zaskoczeniu brwi. Przecież nie raz odzywałam się do tej starej debilki, tak często, że klasa z którą przyszło mi żyć przez trzy lata, nie zwracała już nawet uwagi na moją słowną kłótnię z matematyczką. Więc przestraszone miny tych ciot, zaniepokoiły mnie dosyć poważnie. Czując w gardle gulę nie do przełknięcia, skierowałam swoje spojrzenie w stronę gdzie kierowały się wszystkie i zamarłam.
Zobaczyłam bowiem czerwoną ze złości, grubą twarz dyrektora szkoły. W tej chwili dopiero pojęłam, że krzycząc "Oh, zamknij się!" , kierowałam również te słowa do stojącego za matematyczką, pana Dąbrowskiego.
- Nadia Mickiewicz... W tej chwili za mną!-zagryzłam wargi i bez słowa, jednym zamachem ręki zagarnęłam piórnik i książki do szarej torby.
Wiedziałam, że idę teraz na ścięcie, lecz mimo to, odepchnęłam współczujące spojrzenie Sary. W duchu uśmiechnęłam się do siebie krzywo, przeklinając niewłaściwe słowa w niewłaściwym czasie.

18.06, po ścięciu

- Masz szczęście, że nie wyrzucili cię ze szkoły, po tym skandalicznym zachowaniu. Co za wstyd! Moja córka, prawie wyrzucona ze szkoły! - gdy do moich uszów dotarły pierwsze słowa mojej matki, westchnęłam przeciągle i odgarnęłam włosy z czoła, nieznośnie łaskoczące mnie po twarzy. Zmrużyłam oczy i wróciłam do poprzedniej pozycji, czyli dumnego rozwalenia się na tylnym siedzeniu czerwonego peugeota.
- Ty nas wcale nie słuchasz!- w aucie rozległ się potężny głos znienawidzonego przeze mnie ojczyma.
Co ty nie powiesz, stary debilu... , pomyślałam z ironią, a na moją twarz wypłynął kpiący uśmieszek.
- Właśnie, nic nie wychowana!- do pary z Panem Debilem II dołączyła moja matka. Znowu. Czy ona zawsze musi przyznawać rację temu lumpowi? Może w tej sytuacji było to nawet na miejscu, ale mimo to miałam już tego wszystkiego dosyć. Z naburmuszoną, niczym małe dziecko, miną, spojrzałam w małe lusterko zamontowane na górze, pośrodku szyby. Podziałało.
Od razu ściągnęłam na swoje lustrzane odbicie, wzrok rodziców.
- A tobie co?- zawarczeli zgodnie oboje.
- Nienawidzę was.- rzekłam z dziwnym spokojem i opanowaniem, z lubością obserwując zmieniające się z każdą sekundą twarze dorosłych. 
- Co.Ty.Powiedziałaś?- z ust blondynki wypadły pojedynczo słowa.
Zaśmiałam się głośno.
- To co słyszałaś.- odpowiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
Pisk opon. Poleciałam całym swoim ciałem do przodu, lecz na szczęście pasy bezpieczeństwa zrobiły swoje.
- Oszalałeś wariacie?- krzyknęłam impulsywnie.
- Ty dziewucho! Nie pyskuj mi tu!- twarz czterdziestolatka w jednej chwili zrobiła się czerwona od gniewu.
W tamtej chwili zamiast potulnie wcisnąć się w najgłębszy kąt siedzenia i zamilknąć, rozkręciłam się jeszcze bardziej.
- Mogę pyskować do starych dziadów! - warknęłam, a moje brązowe oczy zapłonęły z gniewu.
- NADIA!
- Zamknij się chociaż raz w życiu!- prysnęłam ze złości,  odpinając równocześnie pasy.
- Gdzie ty idziesz?!- krzyknęli oboje, gdy otworzyłam drzwi.
- Jak najdalej od was!- rzuciłam, wychodząc z auta.
Ogarnęłam wzrokiem okolicę i dysząc ze złości,ruszyłam przed siebie.
Nie wiedząc gdzie się znajduję, słysząc jeszcze przez chwilę moje imię, po prostu sobie poszłam, z stówą w portfelu, kanapką z pomidorem i mp4.
To było wariactwo. Ale dziś, analizując to, mogę powiedzieć, że nawet tego nie żałuję. Bo to, co mnie potem spotkało, było najlepszym przeżyciem w życiu...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hmm...Dobra, za krótkie.
No ale, jakoś jest xD
Komentujcie ;*

Maga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz oraz za motywującą mnie krytykę :*