niedziela, 6 października 2013

Czerwiec-nie wiem gdzie jestem./Rozdział II/

18.06
Nie wiem gdzie jestem. Czuję się wyczerpana fizycznie jak i psychicznie, lecz z uporem stawiam kolejne kroki. Zimno przenika każdy skrawek mojego ciała. Drżenie z wychłodzenia coraz bardziej daje o sobie znać. W końcu mam na sobie tylko cienki płaszczyk, a teraz temperatura spadła na pewno poniżej 10°C. Czemu nawet w czerwcu musi być tak zimno? Spojrzałam ze zdenerwowaniem na smukłe drzewa, których korony kołysały się łagodnie w rytm wiatru i zagryzłam wargi, aż na moich ustach pojawiły się czerwone kropelki krwi.  
No to się skopałam. Teraz pewnie mogę nie wracać przez miesiąc do domu, a na dodatek nie wiem do cholery gdzie jestem! , krzyknęłam ze złości w duchu i wyjęłam telefon. 


Nieodebrane połączenia (26) od: Ninkaa <33333

Westchnęłam, widząc ile razy moja młodsza siostra Nikola próbowała się do mnie dodzwonić. Po chwili zawahania wcisnęłam przycisk wyłączenia telefonu i wrzuciłam go na samo dno mojej czarnej torby na ramię. Palcami przeczesałam swoje niesforne, tańczące z wiatrem, kasztanowe włosy i prawie wrzasnęłam, gdy przejeżdżające obok mnie auto zapewniło mi szybki prysznic wodą z kałuży. 
- Debilu! Uważaj jak jeździsz!- krzyknęłam poirytowana, gdy ochłonęłam. To był błąd. 
Usłyszałam pisk hamowania i z niepokojem obserwowałam cofające auto. Po chwili z szarego renaulta, od strony kierowcy wyszedł wysoki chłopak w szarej bluzie i ciemnych dżinsach. Spojrzałam na jego kasztanowe włosy i warknęłam:
- Jeździć się nie umie, buraku? 
- Chodzić się nie umie, debilko?- odbił szybko piłeczkę, stając niepostrzeżenie przy mnie. Ze zdenerwowaniem stwierdziłam, że jest wyższy ode mnie o dobre dziesięć centymetrów. 
- To nie ty masz teraz brudny płaszcz i spodnie i nie wiesz gdzie się znajdujesz, a właśnie nie możesz wrócić do domu, bo robiąc to, skazujesz się na pewną śmierć i pewną awanturę!- wybuchnęłam złością, krzyżując ręce na piersi. 
- To nie trzeba było pyskować!- na twarz chłopaka wypłynął ironiczny uśmieszek. 
- Oh, zamknij się, bo mnie zaraz szlag trafi!- prysnęłam złością. 
- Wybacz, ale mało interesuje mnie twój stan zdrowia.- droczył się ze mną ten idiota. 
- Radzę ci cicho siedzieć, bo za chwilę twój stan zdrowia sprawi, że wylądujesz w szpitalu z kilkoma złamaniami! 
Z dezaprobatą i niemą wściekłością wpatrywałam się w chłopaka, który... zaczął pokładać się ze śmiechu?
- Co cię tak bawi?- zapytałam chłodno, starając ukryć poirytowanie w głosie.
- Bo...Bo nigdy żadna dziewczyna tak do mnie się nie odezwała...I po prostu jestem teraz szczęśliwy, że przerwałaś to...- wydusił. 
Uniosłam brwi w szoku i spojrzałam na zielonookiego jak na wariata. 
- Leczyłeś się?- zapytałam z ironią. 
Brunet słysząc te słowa, roześmiał się jeszcze bardziej a w jego oczach pojawiły się łzy śmiechu. Zagryzłam wargi, zdenerwowana taką reakcją chłopaka. 
- Mikołaj, a tobie co znowu?- oderwałam wzrok od zielonookiego i zobaczyłam równie wysokiego szatyna o szarych, przenikliwych oczach. Miał na sobie czarną koszulkę z nazwą zespołu i zwykłe jeansy. 
Spojrzałam na niego z niewiadomą chęcią mordu. 
- Kolejny niezrównoważony psychicznie, hę?- prychnęłam, odrzucając dumnie włosy do tyłu. Czarnowłosy posłał mi zdumione spojrzenie, i przeniósł swój wzrok na rechoczącego ze śmiechu kumpla. 
- Nie wiem co się tu stało... Ale sorry... - rzekł szybko, patrząc z lekkim zażenowaniem na bruneta. 
- Ludzie, co się tu wyprawia?- nagle koło czarnowłosego wyrosła szczupła i niska rudowłosa dziewczyna z kolczykiem w lewej brwi.- Nie mów, że Mikołajowi znowu odbiło?- zaśmiała się dźwięcznie, a moje kąciki ust lekko podniosły się do góry, słysząc ten śmiech. Przypominał mi śmiech mojej siostry Nikoli, której brak przeżywałam nawet po kilku godzinach rozłąki. Dziwne, ale byłam z nią cholernie zżyta. 
- C-chyba tak...- rzekł z zawahaniem.
- Nie wiem co mu się dzieje, ale jest totalnym debilem.- rzekłam kąśliwie, poprawiając torbę na ramieniu.- Żegnam. 
- Ej, ej! Poczekaj!- zaprotestowała dziewczyna.- Podwieziemy cię, w zamian za... Tą kąpiel... Prawda chłopaki?- powiodła błagalnym wzrokiem po twarzach chłopaków. 
- Oczywiście.- rzekł z uśmiechem szatyn.
- No nie wiem... Dla mojej kochanej dziewczyny wszystko.- wyszczerzył się brunet, a ja poczułam lekkie ukłucie bólu w sercu.
Dla mojej kochanej dziewczyny... 
Czemu do mnie nikt jeszcze tak się nie odezwał? Nie użył tych paru słów, które z łatwością wypowiedzieć, a dające szczęście i poczucie, że na tej ogromnej Ziemi istnieje chłopak, któremu na Tobie zależy? 
Naduś, proszę, weź się w garść! Rozpaczasz sobie teraz, bo jakiś kichany chłopak nie powiedział ci nic miłego? Proszę cię, zachowujesz się gorzej od Darii... , pomyślałam z ironią i popatrzyłam na trójkę nastolatków, wlepiających we mnie pytające spojrzenie.
- Słucham?- zapytałam lekko rozkojarzona. 
- Pytaliśmy się ciebie, gdzie mieszkasz?- zapytała z uśmiechem rudowłosa.
- Aaa... Właściwie to teraz przez najbliższy czas, nie mam gdzie wracać...- rzekłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Mówię o swoich problemach nieznajomym. Świetnie, nie ma co.
- Aha, okay.
- W sumie... To czy po drodze jest wam do Krakowa...?- zapytałam z nadzieją.
- Tak, tam właśnie zmierzamy.- uśmiechnęła się rudowłosa.
- No to super... A podwieźlibyście mnie pod ten adres?- zapytałam, wyjmując szybko z torby złożoną kilka razy karteczkę, pokreśloną ołówkiem i podałam ją szatynowi.
Pokiwał głową, uśmiechając się dziwnie.
- Ada Mickiewicz to twoja siostra?- zapytał.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak wam się podobało? Komentujcie ^_^

Maga

sobota, 5 października 2013

Czerwiec-cholera,nudno,wszystko do dupy.../Rozdział I/

18.06
Ze znudzeniem, wyjęłam z uszów, czarny kabelek, który przez połowę lekcji matematyki, dostarczał mi jedyną rozrywkę, w postaci płynącej z niego muzyki i spojrzałam hardo na nieco otyłą siwowłosą matematyczkę w obcisłym, różowym sweterku i spódnicy, koloru zgniłozielonego. 
- Czego znowu?- warknęłam podenerwowana, marszcząc gniewnie czoło. 
- Nadia, ty się wreszcie opamiętaj! Nic na lekcjach nie robisz, pyskujesz w dodatku, gdy zwracam Ci uwagę, ja się dziwię, że ty jeszcze nie powtarzałaś ani razu klasy! Bo z twoim zachowaniem, powinnaś siedzieć w murach tej szkoły na zawsze lub już dawno j...
Przerwał jej głośny, niepohamowany śmiech, który wydobył się na gwałt z moich ust. Miałam gdzieś, że taką reakcję mogę wreszcie naprawdę wylecieć z Gimnazjum nr.50. W tym momencie nic mnie nie obchodziło. Buchnęłam niepohamowanym śmiechem i spojrzałam kątem oka na moją przyjaciółkę, Sarę. Na jej twarzy malowało się przerażenie i strach. O mnie.
- Nadia, przestań...-usłyszałam cichy, błagalny szept blondynki i dotyk jej ręki na moim ramieniu. Strąciłam ją szybko,zirytowana, z mojego ramienia i posłałam w stronę szarych oczów zdenerwowane spojrzenie.
- Oh, zamknij się!- warknęłam, w stronę nauczycielki, która tym swoim irytującym, piskliwym głosikiem chciała mi coś powiedzieć.
W klasie zapadła grobowa cisza.
Uniosłam w zaskoczeniu brwi. Przecież nie raz odzywałam się do tej starej debilki, tak często, że klasa z którą przyszło mi żyć przez trzy lata, nie zwracała już nawet uwagi na moją słowną kłótnię z matematyczką. Więc przestraszone miny tych ciot, zaniepokoiły mnie dosyć poważnie. Czując w gardle gulę nie do przełknięcia, skierowałam swoje spojrzenie w stronę gdzie kierowały się wszystkie i zamarłam.
Zobaczyłam bowiem czerwoną ze złości, grubą twarz dyrektora szkoły. W tej chwili dopiero pojęłam, że krzycząc "Oh, zamknij się!" , kierowałam również te słowa do stojącego za matematyczką, pana Dąbrowskiego.
- Nadia Mickiewicz... W tej chwili za mną!-zagryzłam wargi i bez słowa, jednym zamachem ręki zagarnęłam piórnik i książki do szarej torby.
Wiedziałam, że idę teraz na ścięcie, lecz mimo to, odepchnęłam współczujące spojrzenie Sary. W duchu uśmiechnęłam się do siebie krzywo, przeklinając niewłaściwe słowa w niewłaściwym czasie.

18.06, po ścięciu

- Masz szczęście, że nie wyrzucili cię ze szkoły, po tym skandalicznym zachowaniu. Co za wstyd! Moja córka, prawie wyrzucona ze szkoły! - gdy do moich uszów dotarły pierwsze słowa mojej matki, westchnęłam przeciągle i odgarnęłam włosy z czoła, nieznośnie łaskoczące mnie po twarzy. Zmrużyłam oczy i wróciłam do poprzedniej pozycji, czyli dumnego rozwalenia się na tylnym siedzeniu czerwonego peugeota.
- Ty nas wcale nie słuchasz!- w aucie rozległ się potężny głos znienawidzonego przeze mnie ojczyma.
Co ty nie powiesz, stary debilu... , pomyślałam z ironią, a na moją twarz wypłynął kpiący uśmieszek.
- Właśnie, nic nie wychowana!- do pary z Panem Debilem II dołączyła moja matka. Znowu. Czy ona zawsze musi przyznawać rację temu lumpowi? Może w tej sytuacji było to nawet na miejscu, ale mimo to miałam już tego wszystkiego dosyć. Z naburmuszoną, niczym małe dziecko, miną, spojrzałam w małe lusterko zamontowane na górze, pośrodku szyby. Podziałało.
Od razu ściągnęłam na swoje lustrzane odbicie, wzrok rodziców.
- A tobie co?- zawarczeli zgodnie oboje.
- Nienawidzę was.- rzekłam z dziwnym spokojem i opanowaniem, z lubością obserwując zmieniające się z każdą sekundą twarze dorosłych. 
- Co.Ty.Powiedziałaś?- z ust blondynki wypadły pojedynczo słowa.
Zaśmiałam się głośno.
- To co słyszałaś.- odpowiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
Pisk opon. Poleciałam całym swoim ciałem do przodu, lecz na szczęście pasy bezpieczeństwa zrobiły swoje.
- Oszalałeś wariacie?- krzyknęłam impulsywnie.
- Ty dziewucho! Nie pyskuj mi tu!- twarz czterdziestolatka w jednej chwili zrobiła się czerwona od gniewu.
W tamtej chwili zamiast potulnie wcisnąć się w najgłębszy kąt siedzenia i zamilknąć, rozkręciłam się jeszcze bardziej.
- Mogę pyskować do starych dziadów! - warknęłam, a moje brązowe oczy zapłonęły z gniewu.
- NADIA!
- Zamknij się chociaż raz w życiu!- prysnęłam ze złości,  odpinając równocześnie pasy.
- Gdzie ty idziesz?!- krzyknęli oboje, gdy otworzyłam drzwi.
- Jak najdalej od was!- rzuciłam, wychodząc z auta.
Ogarnęłam wzrokiem okolicę i dysząc ze złości,ruszyłam przed siebie.
Nie wiedząc gdzie się znajduję, słysząc jeszcze przez chwilę moje imię, po prostu sobie poszłam, z stówą w portfelu, kanapką z pomidorem i mp4.
To było wariactwo. Ale dziś, analizując to, mogę powiedzieć, że nawet tego nie żałuję. Bo to, co mnie potem spotkało, było najlepszym przeżyciem w życiu...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hmm...Dobra, za krótkie.
No ale, jakoś jest xD
Komentujcie ;*

Maga